Biznes i gospodarka

Polska ważna dla norweskiej zbrojeniówki. Wspólnie z Norwegią kupi okręty podwodne? Plany są

Maciej Janta

19 września 2016 08:00

Udostępnij
na Facebooku
Polska ważna dla norweskiej zbrojeniówki. Wspólnie z Norwegią kupi okręty podwodne? Plany są

Okręt podwodny typu Scorpene. Jeden z oferowanych Polsce w ramach programu "Orka". wikimedia.org - Mak Hon Keong - Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported

Polsko-norweska współpraca w przemyśle zbrojeniowym odniosła już swoje namacalne sukcesy. Polacy zamówili u Norwegów jedne z najnowocześniejszych na świecie rakiet przeciwokrętowych. Mają też plany, by wspólnie kupić okręty podwodne. Czy kryzys bezpieczeństwa i ambitne plany zbrojeniowe będą czynnikiem, który wzmocni wspólne plany wojskowe i gospodarcze obu krajów?
Dobrym przykładem, który pokazuje, jak zmienia się współpraca polsko-norweska, jest porównanie sytuacji z początku XXI wieku i sprzed kilku lat:
W 2002 roku Norwegia przekazała Polsce stare i wysłużone okręty podwodne zbudowane w Republice Federalnej Niemiec jeszcze w latach 60. (tzw. Kobbeny), jednak zaledwie kilka lat później Polska zamówiła w Norwegii jedne z najnowocześniejszych na świecie rakiet przeciwokrętowych.

Żeby jednak nie popaść w zbytni entuzjazm, warto pamiętać, że stare Kobbeny nadal służą w Marynarce Wojennej, choć, zgodnie z planem modernizacji, ma je wkrótce zastąpić nowy sprzęt.

Rakiety przeciwokrętowe na Morzu Bałtyckim?

Rolę rakiet przeciwokrętowych w obronie terytorium nadmorskiego dobitnie pokazuje przykład wojny o Falklandy, kiedy to Argentyńczycy, dysponujący zaledwie kilkoma zabójczymi francuskimi rakietami Exocet, zadali Brytyjczykom tak straszliwy cios, jak chociażby zniszczenie nowoczesnego niszczyciela HMS Sheffield.
W potencjalnym konflikcie zbrojnym na Morzu Bałtyckim istnieje ryzyko użycia podobnych rakiet, między innymi ze względu na niewielki obszar akwenu i potencjalną intensywność walk, które będą się toczyć na jego obszarze.

Biorąc pod uwagę fakt, że Wojsko Polskie nie miało realnych zdolności w tej dziedzinie, polski rząd pod koniec 2008 roku podpisał umowę na zakup rakiet Naval Strike Missile (NSM) wraz z potrzebnymi systemami od norweskiej firmy Kongsberg Defence & Aerospace. W ramach umowy norweska firma wspólnie z polskim przemysłem zbrojeniowym wyposażyła w rakiety i potrzebne systemy Nadbrzeżny Dywizjon Rakietowy – wysoce mobilną jednostkę wykorzystującą polskie ciężarówki Jelcz, co daje możliwość ukrycia się.

Umowa opiewała na kupno 12 rakiet. Każda z nich waży ponad 400 kilogramów i jest w stanie z chirurgiczną precyzją uderzyć w odległy o nawet 200 kilometrów cel, lecąc około 950 km/h. Naprowadzanie i lokalizację zapewniają urządzenia polskich firm – Bumaru Elektronika (obecnie PIT-RADWAR) oraz warszawskiego Transbitu.

Norweski wkład w polski przemysł

Były sekretarz stanu w Ministerstwie Obrony Narodowej, Czesław Mroczek, tak skomentował zobowiązania strony norweskiej wobec polskiego przemysłu:

Umowa offsetowa przewiduje utworzenie w Wojskowych Zakładach Elektronicznych S.A. w Zielonce centrum serwisowania rakiet NSM. Centrum będzie docelowo dysponować zdolnościami obsługowo-naprawczymi umożliwiającymi prowadzenie serwisowania, naprawy i sprawdzenie kierowanych pocisków rakietowych NSM w sposób zapewniający ich bezpieczną eksploatację w siłach zbrojnych. ~Źródło: Polska Zbrojna

Wkrótce po utworzeniu pierwszej jednostki zapadła decyzja, by stworzyć następną. Kongsberg dostarczył więc Polsce łącznie 72 rakiety, a koszt jednej z nich to ok. 10 mln złotych. Co najważniejsze, rakiety nie spełniają jedynie funkcji pocisków przeciwokrętowych. Są one również w stanie uderzać w cele lądowe.

Aby zobaczyć efekt trafienia okrętu przez rakietę NSM, warto obejrzeć film z próbnego strzelania:

Okręty kupujemy razem?

W ramach modernizacji technicznej Wojska Polskiego planowany jest również program „Orka”, czyli kupno trzech nowych okrętów podwodnych. To jeden z bardziej skomplikowanych i drogich elementów strategii unowocześnienia naszej armii. Od niedawna mówi się o wspólnym zakupie tego rodzaju broni przez Polaków i Norwegów.

Okręt podwodny to doskonała broń ofensywna, dlatego warto uzbroić ją w rakiety dalekiego zasięgu tak, aby spełniały rolę mobilnej i niewykrywalnej baterii stale gotowej do ataku. Zarówno Polacy, jak i Norwegowie chcieliby zakupić takie okręty – w grę wchodzą gotowe jednostki z wyrzutniami rakiet bądź takie, które w przyszłości będzie można do tego przystosować. W marcu tego roku gen. bryg. Adam Duda, szef Inspektoratu Uzbrojenia MON, poinformował, że od miesięcy prowadzone są obiecujące rozmowy z norweskimi partnerami. Wygląda na to, że zarówno norweska, jak i polska marynarka mają podobne wymagania, a na korzyść współpracy z Norwegią przemawiają jeszcze inne czynniki.

Norwegowie mają duże doświadczenie, jeśli chodzi o flotę okrętów podwodnych, a także pragmatyczne, chłodne podejście do procesu ich budowy. Nie chcą eksperymentować z jakimś niesprawdzonym rozwiązaniem. Chcą budować okręty, co do których ryzyko techniczne czy technologiczne już nie istnieje. ~Adam Duda

Dodatkowym atutem jest fakt, że wobec konieczności wycofania ze służby okrętów typu Kobben, Norwegowie zgodzili się wydzielić jedną z własnych jednostek i wypożyczyć ją Polsce tak, aby załogi Marynarki Wojennej zachowały swoje umiejętności. Jeśli zaś mowa o szkoleniu, Polska już współpracuje w tej dziedzinie z Norwegią – podpisane zostały umowy na wspólne szkolenie komponentów lądowych uzbrojonych w NSM, zaś w przyszłości planowane jest podpisanie podobnego dotyczącego szkolenia załóg okrętów podwodnych.

Czyje oferty będą brane pod uwagę w przetargu na okręty podwodne? Obecnie największe szanse mają Francuzi, Niemcy i Szwedzi.

Kongsberg to nie tylko NSM

Norweska firma oferuje Polsce również inne systemy rakietowe, a raczej przeciwrakietowe. Ostatnio w Kielcach na wystawie Międzynarodowego Salonu Przemysłu Obronnego Kongsberg zaprezentował Norwegian Advanced Surface to Air Missile System (NASAMS), który może być zakupiony przez Polskę w ramach programu Narew – budowy obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej krótkiego zasięgu.

Polska poważnie bierze ten system pod uwagę, o czym świadczy fakt, że podczas majowej wizyty prezydenta Andrzeja Dudy w Norwegii podpisano list intencyjny o współpracy Polskiej Grupy Zbrojeniowej a Kongsberg Defense & Aerospace. Co prawda, od listu intencyjnego do zrealizowania zakupu droga jest jeszcze bardzo daleka, a konkurencja Kongsberga nie śpi, niemniej jednak podpisanie go na pewno nie zaszkodziło ofercie zaprezentowanej przez norweską firmę.

Norweski system już bronił Polski

Z NASAMS korzysta wiele krajów, także tych będących w NATO. System składa się z pięciu komponentów – rakiet przeciwlotniczych, wyrzutni, radarów, opcjonalnie sensorów elektrooptycznych, a także systemu dowodzenia i kierowania. Pozwala na zestrzeliwanie rakiet, samolotów i śmigłowców na krótkim dystansie (do około 25 kilometrów). Zaletą zakupu NASAMS przez Polskę byłaby możliwość zintegrowania go z Morską Jednostką Rakietową, co lepiej chroniłoby zarówno rakiety przeciwokrętowe, jak i całe wybrzeże. Warto nadmienić, że norweski system już raz chronił polskie niebo – w czasie lipcowego szczytu NATO w Warszawie.

NSM – epizod czy długofalowa współpraca?

Czas pokaże, czy Polacy zdecydują się na zakup kolejnych systemów uzbrojenia od Norwegów. Rakiety Kongsberga, które bronią polskiego wybrzeża to bez wątpienia dobry wybór, który być może utoruje drogę dalszej, długoletniej współpracy. Norweski partner pokazał już raz, że oferuje sprzęt pierwszej klasy, pozostaje więc pytanie, czy osoby decyzyjne w tych sprawach dostrzegają znaczenie i możliwości, również te polityczne, które idą w parze z zakupem uzbrojenia służącego w armii przez następne dekady.
Reklama
Gość
Wyślij


Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok