Biznes i gospodarka

Norweski gaz popłynie do Polski na czas? Minister: „To oczywiste, że zdążymy”

Piotr Szatkowski

10 kwietnia 2017 08:00

Udostępnij
na Facebooku
Norweski gaz popłynie do Polski na czas? Minister: „To oczywiste, że zdążymy”

Co z Baltic Pipe? Fot. fotolia - royalty free

Negocjacje w sprawie gazociągu Baltic Pipe, łączącego Norwegię, Danię oraz Polskę są na ukończeniu – tak zapewniają przedstawiciele polskich władz, w tym były wiceminister gospodarki. Terminy jednak gonią. Już za dwa lata kończy się umowa o tranzycie gazu z Rosji do Niemiec przez Polskę. W 2022 ważność traci natomiast kontrakt z Federacją Rosyjską dotyczący zaopatrzenia naszego kraju. Czy do tego czasu zdołamy się zabezpieczyć?
Rozmowy z duńskimi i norweskimi partnerami w sprawie gazociągu Baltic Pipeline, który ma uniezależnić Polskę od rosyjskich dostaw gazu ziemnego, choć postępują, zdają się ciągnąć w nieskończoność. Jak zapewniają polscy oficjele, jesteśmy na dobrej drodze do finalizacji negocjacji. Co to oznacza w praktyce? Przede wszystkim, że musimy uzbroić się w cierpliwość.

Gaz, jeśli popłynie, to za kilka lat

Niestety, obecnie kończy się przede wszystkim na słowach. I choć zarówno ze strony polskiej, norweskiej, jak i duńskiej płyną ważne i przyjazne deklaracje, to do realizacji projektu jest wciąż bardzo daleko. Nawet sam Minister Spraw Zagranicznych Witold Waszczykowski, po spotkaniu ze swoim norweskim odpowiednikiem, Borgem Brende, powiedział, że wykonanie Baltic Pipe może zająć 5-6 lat. Jeśli uda nam się zdążyć, to zrobimy to dosłownie na ostatnią chwilę przed renegocjacją kontraktu z rosyjskim Gazpromem. Realizacja projektu jest zatem bardzo istotna  w kontekście wywarcia presji cenowej na Rosję, kiedy będziemy próbowali wywalczyć nowy, korzystniejszy kontrakt na surowce z gazociągu jamalskiego (obecnie będącego głównym źródłem importowanego gazu ziemnego do Polski). 

O sprawie optymistycznie wyraża się pełnomocnik Rządu do spraw strategicznej infrastruktury energetycznej, Piotr Naimski. Stwierdził pod koniec marca, że rozmowy dotyczące warunków transportu gazu do Polski zbliżają się do końca. Próbując uspokoić opinię publiczną, podkreślał: 

– Jest oczywistą rzeczą, że zdążymy. Musimy zdążyć z projektami dywersyfikującymi dostawy gazu do 2022 roku. Ten termin – mówiliśmy to kilka razy – nie zmienia się. On jest związany z datą zakończenia realizacji długoterminowego kontraktu z Gazpromem [rosyjską spółką energetyczną – przyp. red.], kontraktu jamalskiego.

Konkretnej daty uruchomienia procesów związanych z budową nie chciał jednak podać.– Myślę, że w bardzo krótkim czasie będziemy gotowi, żeby tę procedurę uruchomić – skwitował.
Pełnomocnik ds. infrastruktury energetycznej Piotr Naimski o Baltic Pipe

Rosyjski niedźwiedź nie śpi

Tajemnicą poliszynela są za to działania Rosji, które mają hamować lub nawet wstrzymywać współpracę polsko-duńsko-norweską w zakresie wspólnej energetyki. Gra toczy się przecież o 10 mld metrów sześciennych gazu rocznie. Widmo utraty tak dużego rynku stawia Rosję w sytuacji, w obliczu której nasz wschodni sąsiad decyduje się na podjęcie różnych form perswazji. Jedną z takich metod jest cyberatak. Jak podaje portal Cyberdefence24, Rosjanie podjęli skoordynowane próby ataków na norweskie, czeskie, a wcześniej także polskie strony internetowe powiązane ze sprawą. Na początku lutego zaatakowano liczne norweskie instytucje: Ministerstwo Obrony, Ministerstwo Spraw Zagranicznych, kontrwywiad, a nawet Partię Pracy.

Kilka dni wcześniej o podobnych zdarzeniach informowały czeskie organy. Nasi południowi sąsiedzi, obok Węgrów, Słowaków, Chorwatów, a nawet Ukraińców, mogą stać się potencjalnymi beneficjentami gazociągu Baltic Pipe. Obecnie Czechy, Chorwacja i Słowacja są uzależnione energetycznie od Rosji (80 proc. gazu zużywanego w tych państwach pochodzi z Federacji Rosyjskiej). Dla Polski to duża szansa, a udział innych państw środkowoeuropejskich w tym projekcie jest kluczowy. Opłacalność inwestycji stałaby bowiem pod znakiem zapytania, gdyby surowiec był dostarczany jedynie do naszego państwa.

Jest oczywistą rzeczą, że zdążymy. Musimy zdążyć z projektami dywersyfikującymi dostawy gazu do 2022 roku. ~Piotr Naimski

Jest nadzieja

Co istotne, nie tylko Polacy i Norwegowie wyrażają duże zainteresowanie sprawą. Pośredniczący Duńczycy, a dokładniej duński operator Energinet.dk, podkreśla, że takie rozwiązanie jest korzystne dla całej Europy. Uniwersalne zyski płynące z tego projektu pozwoliły na wpisanie go do unijnej listy Projektów Wspólnego Zainteresowania. Dzięki temu udało się pozyskać środki z UE na wykonanie studium wykonalności inwestycji.

Co należy zrobić?

Jak podaje portal Biznesalert, projekt składa się z kilku etapów. Pierwszym jest zbudowanie połączenia między Danią i Norwegią, co umożliwi przesyłanie surowca między tymi państwami. Następnym krokiem jest rozbudowa duńskiej zdolności przesyłowej w naszym kierunku i stworzenie połączenia gazowego z Polską. Na koniec należy postawić tłocznię gazu, z której to przez polską nitkę gazociągu będzie rozsyłany gaz także do innych środkowoeuropejskich partnerów projektu.
Wycena kosztów inwestycji i oszacowanie, czy będzie ona opłacalna dla biorących w nich udział stron, mają zakończyć się do połowy bieżącego roku. Jak zapewnił minister Naimski, ostateczne decyzje w tej sprawie powinny zapaść do roku 2019.  


Źródła: BiznesAlert, Bankier.pl, Money.pl, Cyberdefence24, Polsat News, paliwa.pl
Reklama
Gość
Wyślij


Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok